Magiczna opowieść dla
dzieci, a jednocześnie niezwykle mądra i bardzo współczesna książka dla dorosłych.
O przyjaźni, oddaniu, sile wyobraźni, a przede wszystkim o tym ile znaczy nasz
czas, kto i jak próbuje go nam odebrać i jakie są tego konsekwencje.
źródło okładki: http://www.znak.com.pl |
Momo pojawia się znikąd i
zamieszkuje w starym amfiteatrze. Ubiera się w za dużą marynarkę, żyje z dnia
na dzień, a okoliczni mieszkańcy troszczą się o nią jak mogą i na ile ona sama
im na to pozwala. Przychodzą do niej, żeby porozmawiać, podzielić się swoimi
troskami, kłopotami, bo jakoś tak się dzieje, że przy Momo nawet bardzo trudne
sprawy znajdują swoje rozwiązanie. Dzieci w jej towarzystwie wymyślają najróżniejsze
zabawy, będące prawdziwą ucztą wyobraźni. Świat Momo to świat magii,
wszechobecnego dobra i spokoju, gdzie wszystko ma swoje miejsce, swój czas,
swój porządek. I tak właśnie jest dobrze. Tak powinno być. Dzieci mają czas na
zabawę, dorośli na rozmowę, bycie razem, pełne przeżywanie każdego dnia.
Ale wszystko co dobre
szybko się kończy. W miasteczku pojawiają się szarzy panowie. Okradają
dorosłych z czasu, zaprzęgając ich do pracy, która nigdy się nie kończy, a
dzieci pozbawiają wyobraźni, podsuwając zabawki z konkretną instrukcją obsługi
czy też zmuszając je do zabaw, w których nie ma już miejsca na fantazję,
tworzenie nowych światów. Wraz z szarymi panami pojawiły się reguły, zasady,
instrukcje i presja wykonania każdego zadania w konkretnym czasie, w określony
sposób, aby nie zmarnować ani sekundy. Bo nagle oszczędzanie czasu stało się priorytetem.
I nie ma już miejsca na pogaduchy z przyjaciółmi, spacer bez celu, zabawę do
utraty sił. Jest tylko ciągły pęd z punktu do punktu. I spostrzegasz, że w tym
nowym świecie nie słychać dziecięcego śmiechu, a dorośli nie kłaniają się sobie
nawzajem. W tym nowym świecie wszystko stało się smutne.
I jedyną osobą, która może
uratować świat przez szarymi panami jest Momo. Przy pomocy żółwicy Kasjopei
wyrusza w podróż do Domu Nigdzie, poznaje Mistrza Horę i podejmuje wyzwanie
swego życia. Bo ceną w walce, do której stanie jest czas na radość, na zabawę,
na bycie z kimś bliskim. Przydałaby się nam czasem taka Momo…
Polecam wszystkim tę
książkę. Tym małym, a chyba jeszcze bardziej tym większym. Bo tak dużo szarych
panów wokół i tak mało sił, aby z nimi powalczyć. A wygrywając czas, zagarniają
o wiele więcej. I czasem zdarza się tak, że już nie pozostaje nic co ważne, co
ma sens, co miało być nagrodą za ofiarowany czas, bo stało się jego ceną. Warto
przeczytać i może coś wykreślić w kalendarzu, żeby coś więcej zyskać.
Endego znam tylko z "Niekończącej się historii ( http://zatytulowany.blogspot.com/2014/01/michael-ende-nie-konczaca-sie-historia.html ), "Momo" ciągle w planach, ale tylko dlatego że to książka dla dzieci "nieco większych" niż moja sześciolatka. Jak dorośnie, to na pewno ją "zaliczymy".
OdpowiedzUsuńTego typu lektura zasługuje na to, żeby przeczytać ją razem, chciałabym kiedyś tak do niej wrócić.
Usuń