Kilka słów o trylogii czytanej od środka.
źródło okładki:http://lubimyczytac.pl |
Nie czytałam „Blaszanego bębenka”, nie zakochałam się też na tyle w
historii przedstawionej w powieści/noweli „Kot i mysz”, aby biec do biblioteki
po „Psie lata”, niemniej jednak zapewniam, że warto poświecić chwilkę na spacer po Gdańsku z
czasów drugiej wojny światowej w towarzystwie Pilenza i Wielkiego Mahlke.
Günter Grass dosłownie maluje słowem. Swoją opowieść rozpoczyna ilustracją szkolnego boiska, na którym
uczniowie gimnazjum grają w palanta, w dwa ognie, przygotowują się do biegania.
Wśród tłumu młodych chłopaków, z których każdy jest w ruchu, każdy jest czymś
zajęty, dostrzegamy wygrzewającego się na zielonej trawce nastolatka z
widocznie większym niż u rówieśników jabłkiem Adama, z daleka widać jak porusza
się ono podczas oddechu, zdaje się niemalże, że to samodzielne żywe stworzenie
ukrywające się w trawie. Kot spacerujący po boisku do gry w palanta mógłby
pomylić poruszającą się podczas oddechu grdykę z myszą. Tak też się dzieje. A
może to koledzy dla żartu kładą Joachimowi Mahlke kota na jabłku Adama? Czyżby autorem tego żartu był Pilenz – narrator tej opowieści?
To właśnie na Joachima zwracamy szczególną uwagę na obrazku, będącym wstępem do powieści. I to od niego już nie możemy oderwać wzroku. Nie tylko jabłko Adama wyróżnia Joachima spośród jego kolegów. Nie jest to
też fakt, że marzeniem chłopaka jest zostanie w przyszłości klaunem w cyrku.
Można by pomyśleć, że to jego pociąg do nurkowania w zatopionym wraku polskiego
minowca oraz kolekcjonowanie skarbów, pamiątek z przeszłości sprawiły, że
zyskał przydomek Wielki Mahlke. A może to jego oddanie Matce Boskiej przy
jednoczesnym deklarowaniu postawy ateistycznej tak intrygowało kolegów? Może to
po prostu jego tajemniczy, nieodgadniony charakter sprawiał, że koledzy
podążali za nim, jedni obserwowali go ukradkiem, a inni publicznie próbowali go
naśladować? Co by to nie było, ważne, że każdy chciał mieć swoją historię z
Wielkim Mahlke w tle, którą mógłby opowiadać po latach. Kot atakujący skrytą w trawie mysz to właśnie jedna z takich historii.
„Kot i mysz” to opowieść o dojrzewaniu w czasie drugiej wojny światowej, to
opowieść o Gdańsku z niemieckimi ulicami i zgermanizowanymi nazwiskami w tle. To
historia dojrzewania, kiedy sytuacja wymaga, aby być już dorosłym, a jednak nie
chce się młodości utracić i pod płaszczem dojrzałości cały czas skrywa się
nastoletnie tęsknoty i fantazje. To kartka z kalendarza, na której udało się
uchwycić młodość, której już powoli zaczyna brakować beztroski.
W związku z
tym, że moje opinie nie mają jeszcze pożądanej mocy, posłużę się na
koniec rekomendacją innej osoby. Otóż Paweł Huelle widocznie tak zauroczył się
opowieścią utkaną ze słów Güntera Grassa, że nie potrafił pozbyć się ich wpływu
podczas opowiadania własnej, którą zatytułował „Weiser Dawidek”. I chociaż
opowieść wyszła mu bardzo dobra, niewątpliwie sporo w tym zasługi jego
starszego kolegi po fachu. Tak przy okazji – również polecam. Chociażby dla
porównania.
Moja ocena: 4/6
Chyba nigdy wcześniej o tej książce nie słyszałam, ale nie czytam zbyt wiele literatury niemieckiej, więc mogłabym się skusić. Czasu mi na czytanie tylko brakuje :(
OdpowiedzUsuńDla mnie też doba jest zdecydowanie za krótka. Ale to akurat króciutka opowieść, w sam raz do połknięcia w drodze na zajęcia/ do pracy:)
UsuńO autorze słyszałam, gdyż kiedyś było głośno o książce "Blaszany bębenek". Zekranizowano nawet tę powieść. Nie miałam jednak przyjemności rozczytywać się w jego książkach, a szkoda bo z tego co piszesz warto:)
OdpowiedzUsuńWłaśnie ja też słyszałam przede wszystkim o "Blaszanym bębenku", ale skoro wpadła mi w ręce inna książka, pomyślałam - "czemu nie, zobaczę jak pan Grass pisze";) Bo w sumie to znane nazwisko.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
Usuń