W życiu jak w baśni – czasem trzeba pokonać niejednego upiora – i tego czyhającego w ciemności i tego
pielęgnowanego w sobie.
źródło okładki:czarne.com.pl
|
Ciągle w drodze, wciąż
przed czymś uciekając, chwytając z locie najpotrzebniejsze rzeczy, tylko te,
bez których nie da się ruszyć w dalszą drogę. A ta zdaje się nie mieć końca.
Dlatego lepiej się nie przywiązywać, nie przyzwyczajać, nie nawiązywać bliższych
relacji, bo już jutro miejsce, które wczoraj zdawało się być domem, będzie
jedynie kolejnym punktem na mapie przeszłości. Ojciec i syn, niczym baśniowy
król i książę, uciekają przed tajemniczą białą królową i jej orszakiem. I nigdy
nie wiadomo gdzie i kiedy natkną się na kogoś z białych. Nie wiadomo gdzie
przyjdzie im szukać kryjówki i kim będą w tym nowym miejscu. Bo aby zmylić
białą królową, trzeba zacząć wszystko od nowa, stać się kimś zupełnie innym.
A przed czym tak naprawdę
uciekają ojciec z synem, dlaczego nie płacą za bilet do kina czy za zakupy w
sklepie i czy to na pewno nie jest kradzież? Kim jest ojciec – ogrodnikiem, stolarzem, ochroniarzem czy też filozofem? To dobry czy zły bohater? A może to po prostu bohater
zagubiony i nieszczęśliwy? Ile ofiar zostawiają za sobą, opuszczając kolejne
miejsca, które przestały być bezpieczne? I które z tych ofiar to ofiary
śmiertelne? Czy istnieje w ogóle jakiś cel tej podróży? Pytania można mnożyć i
mnożyć. I chociaż już skończyłam czytać, nie wiem czy znam wszystkie
odpowiedzi…
„Baśń” to historia o
tym jak dzieciństwo kształtuje dorosłość, jak dorosłe ręce rodzica, niczym
dłonie rzeźbiarza, za pomocą przez siebie tylko wybranego rodzaju dłuta, kują,
szlifują, polerują. I czasem nie da się stworzyć siebie na nowo, bo dłuto to
weszło tak głęboko, że już nie sposób zmienić raz nadanego kształtu. Można co
nieco podszlifować, ale i tak na zawsze pozostanie się synem swojego ojca. Tak
właśnie jest w tej historii. Nawet jeżeli Peter przestanie uciekać przed białą
królową, to na pewno znajdzie sobie swojego upiora. Czy uda mu się go pokonać?
A może niektóre z lęków da się jedynie oswoić? Właśnie o tym jest ta opowieść.
Lubię styl Bengtssona,
oszczędny w słowach, a jednak tak pełen treści. Podoba mi się, że nie tłumaczy
rzeczywistości, ale pozwala nam ją oglądać i wysnuwać samodzielne wnioski. To
mnie zauroczyło w „Submarino” i
dlatego też sięgnęłam po „Baśń”. Czy znowu dałam się uwieść? Na pewno dałam się zaskoczyć. Liczyłam na kolejne spotkanie ze światem, w którym może być tylko gorzej,
gdzie dobre zakończenie nigdy nie nadchodzi, gdzie nie ma ładnych ludzi i happy
endów. A tymczasem, jak to w baśni, dobro walczyło ze złem. I nie jest chyba tak bardzo ważne kto
wygra, ważne, że walka została podjęta. Bo samo podjęcie walki daje nadzieję na
szczęśliwe zakończenie. A czy takie rzeczywiście będzie? Warto przeczytać, aby
to sprawdzić.
Moja ocena: 4/6
Zapowiada się niezwykle ciekawie... nie słyszałam wcześniej o tej książce :)
OdpowiedzUsuńPolecam, bo proza Bengtssona zasługuje na uwagę. Jeżeli się skusisz, to zacznij od "Submarino". Mnie poraziło, przygnębiło, wstrząsnęło. Naprawdę mocna rzecz!
Usuń