Czasem w
baśni kryje się rzeczywistość z prawdziwymi demonami, lękami, dylematami i
wyborami, których konsekwencją może być czyjeś życie, szczęście, spokój. Czasem
im więcej fikcji, tym więcej prawdy.
źródło okładki: http://www.esprit.com.pl |
„Dopóki mamy twarze” to opowieść o
mitycznej krainie Glome, z bogami, królami, kapłanami, całą masą wierzeń i
legend. To opowieść o świecie dobra i zła – charakteryzującego zarówno bogów, jak
i ludzi. To świat emocji, nadziei i rezygnacji, radości i bólu, wiary i
zwątpienia, mitu i kultu wiedzy.
W Glome
pierwszym, największym, najważniejszym władcą nie jest król, a okrutna bogini
Ungit. To ona decyduje o wszystkim, odbiera i daje, kiedy przyjdzie jej na to
ochota, bywa zazdrosna i bezduszna, grzech przeciwko bogini Ungit nie należy do
kategorii tych, które mogą uzyskać rozgrzeszenie. Boją się jej prości ludzie,
kłaniają się jej kapłani, lęka się jej król. Znajduje się jednak ktoś, kto
sprzeciwia się bogini, występuje przed nią ze zwojem żalów i oskarżeń. Tym kimś
jest głos tej opowieści, głos, którym przemawia Orual – królewska córka.
Orual nie
jest księżniczką do jakich przywykliśmy w innych baśniach. Nie dla niej piękne
suknie i przystojny książę, starający się o rękę i połowę królestwa. Król
królestwem nie podzieliłby się z nikim, a suknie nijak nie pasowałyby do jej
twarzy, w której próżno doszukiwać się piękna. Uroda przypadła w udziale jej
dwóm pozostałym siostrom – olśniewająco pięknej Rediwal i przyćmiewającej swą
urodą nawet bogów – Istrze, zwanej również Psyche. A równanie się z bogami prędzej
czy później musi spotkać kara. Czy to w micie, czy w rzeczywistości.
A mit miesza
się z rzeczywistością cały czas. Pytania o rolę i istnienie bogów równie dobrze
można odczytać, jako pytania o tego jednego Boga. Kryzys wiary, a nawet próba
wyparcia z podświadomości tego, co do wiary skłania, tak bliskie są współczesnym
dylematom chrześcijaństwa. I przeżywających większe i mniejsze chwile buntu na
co dzień, nie zdziwi bunt Orual, jej chęć oskarżenia bogów o swój ból,
obarczenia ich winą za własne błędy, za grzech przeciwko drugiemu człowiekowi (szczególnie
w przypadku, gdy był to ktoś bliski, a może nawet najbliższy). Bo to przecież bogowie
pokierowali jej losem, nie miała wpływu na to co się wydarzyło, była tylko
marionetką w ich rękach. Cóż z tego, że nie wierzyła w ich istnienie, gdy
podejmowała decyzje, których miała żałować do końca życia. Cóż z tego, wszakże
u kresu swych dni zrozumiała, że to wszystko przez nich, że to była ich wina, że gdyby tylko mogła, gdyby
wiedziała…
„Dopóki mamy
twarze” to jednak nie tylko historia o bogach i bóstwach. To też historia o
człowieku. O miłości, zazdrości, odrzuceniu. Orual nie jest łatwo żyć z własną
twarzą. Z czasem postanawia skryć ją za welonem i nie pokazywać nikomu, sama
też nie spogląda w lustra, nie chce cierpieć. Bo mając tak szpetną twarz, czuje,
że ona i tylko ona została niewymownie pokrzywdzona przez los. I nie zauważa
jak dużo otrzymuje miłości, jakim oddaniem i wiernością darzą ją inni, ile są dla
niej w stanie poświęcić. Nie przemawiają do niej pochwały dotyczące jej innych
zalet, gdy całe życie czuje tęsknotę za tą jedną, której została pozbawiona z
chwilą narodzin, o braku której dotkliwie przypomniały jej piękne siostry czy przystojny
i mężny obiekt uczucia, o którym nawet nie śmiała marzyć. Nie ona, nie z tą
twarzą. I karmiąc swój własny ból nie zauważa co staje się jego strawą.
Historia
Orual, Rediwal i Istry to reinkarnacja mitu o Psyche i Kupidynie. A wiadomo, że
cudem jest powstanie z martwych. Szczególnie gdy rodząc się na nowo, otrzymuje
się taką postać.
Moja ocena: 4/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz