Z najbliższymi potrafię rozmawiać godzinami,
często o samej potrzebie i znaczeniu rozmowy – właśnie za sprawą takich książek
jak ta.
źródło okładki: http://smakslowa.pl |
Historia rozpoczyna się od sceny pocałunku.
Mężczyzna całuje kobietę, słyszy dziwny gwizd, wybiega na ulicę i zostaje
potrącony przez samochód. Przed chwilą całowana kobieta nie wpada w histerię,
nie wzywa pomocy, nie zalewa się łzami, a dyskretnie oddala się z miejsca
wypadku. Nie może być przy nim, bo oficjalnie nie istnieje. To jest ta trzecia.
Zaraz po żonie i córce.
Simon, mężczyzna który uległ wypadkowi, leży
w śpiączce, a o relacjach z nim opowiadają trzy kobiety – kochanka, żona i
córka. W zasadzie to opowiadają po prostu o sobie, a wydarzenia, które ostatnio
miały miejsce są dobrą okazją, aby się nad sobą zastanowić. To nie są
optymistyczne opowieści, każda z historii zawiera w sobie ból, poczucie
osamotnienia, tęsknotę za tym co utracone lub tym czego nigdy nie było. Każda z
nich potrzebuje drugiego człowieka, ale żadna nie potrafi nawiązać bliskości z
ludźmi obok. Bohaterki tej powieści to kobiety głęboko nieszczęśliwe, nie
potrafią odnaleźć i nazwać tego co w ich życiu jest najważniejsze. Obserwując
je niemalże czuje się ciężar, który każdą z nich przygniata. Ciężar milczenia,
którym same się obarczyły.
Helen milczy o związku z Simonem, dźwiga na
swoich barkach ciężar nigdy niemających się spełnić złudzeń, zaczyna
dostrzegać jaki charakter miała jej trzyletnia relacja z żonatym mężczyzną, ile
jej z siebie dawał, a ile traciła ona. Alma nie potrafi rozmawiać o bólu, który
w sobie nosi – zarówno tym związanym ze śmiercią dziecka, jak i tym, wynikającym z
utracenia urody, która była dla niej tak ważna (jeśli nie najważniejsza). Nie potrafi
też być szczera w relacjach z mężem, tak bardzo skupia się na sobie, że już nie
wie jak stworzyć szczęśliwy związek z drugim człowiekiem. Najmłodsza, Elvira, to
zagubiona nastolatka, której z jednej strony brakuje bliskości rodziców, a z
drugiej nie potrafi otworzyć się w relacjach z rówieśnikami. Ucieka w
kłamstwa, odpycha, gdy ktoś próbuje się do niej zbliżyć, oskarża się o
nieszczęścia, które spotkały jej bliskich, bo czuje, że bez niej ich życie potoczyłby się inaczej. Sama przydaje swojemu losowi tragizmu, utożsamiając się z Elvirą Madigan – bohaterką nieszczęśliwej historii, która została opowiedziana w pieśni rozpoczynającej powieść.
Ostatnie tragiczne wydarzenia przynoszą w ich życiu zmiany, każda z kobiet zaczyna mówić. Helen, Alma i Elvira poddają się terapeutycznemu działaniu
rozmowy. I nie ważne czy adresatem opowieści jest zmarła siostra, czy też jest
to jedynie pomoc domowa. Ważne, aby mieć obok kogoś, kto jest skłonny ich po
prostu wysłuchać. Czasem nie potrzeba nic więcej.
Być może to książka lepsza niż mi się teraz
wydaje, jednak całkiem niedawno czytałam powieść o samotności wśród najbliższych i niestety nie
poczułam, że Selmie Lønning Aarø udało się wnieść do tego tematu coś nowego. Historia
opowiedziana w „Lewą ręką przez prawe ramię” jest zupełnie inna, ale emocje
podobne, a współodczuwając po raz drugi, nie czułam już tak intensywnie.
Moja ocena: 4/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz