sobota, 22 marca 2014

Między nami, Chris Cleave

Na okładce rekomendacje Newsweeka, The Guardian, The Sunday Tribune i wiele innych, zgodnie z którymi książka jest „Szokująca”, „Ciepła, mądra i świetnie napisana”, „Ambitna i odważna”, „Nie do zapomnienia”. Taki sam wydźwięk mają recenzje na blogach, które prześledziłam. A ja zmęczyłam się i wynudziłam. Zbyt naiwne, zbyt proste, zbyt czarno-białe.

źródło okładki: http://www.fabryka.pl
Może gdyby historia została inaczej napisana, rzeczywiście mogłaby porwać i zauroczyć. Książka opowiada losy dwóch kobiet młodej Nigeryjki, która zmuszona była opuścić swój kraj, aby ratować życie oraz trzydziestoletniej Angielki, która przed laty zetknęła się z nią na plaży podczas wakacji spędzanych w Nigerii. Od tego spotkania życie obu kobiet stało się inne i nie mogły już o tym spotkaniu zapomnieć. Jednej do końca życia miała przypominać o nim strata środkowego palca, drugiej utrata siostry. Po latach spotkają się, aby na nowo przeżyć przeszłość i postarać się odmienić to co przed nimi. To spotkanie zmieni ich życie, postawi przed decyzjami, których nie podejmuje się w pięć minut, a czasami będą musiały podejmować je o wiele szybciej. Na to spotkanie czekamy od początku czytania książki i wszystko co ważne dzieje się dzięki temu, że Pszczółka i Sara w końcu znowu się spotkały.

No właśnie… Pszczółka? Aż zaczęłam się zastanawiać czy to jakiś błąd tłumacza, ale nie – okazało się, że w oryginale Nigeryjka nazywa się Little Bee. Uciekła ze swojego kraju, w którym groziła jej śmierć z rąk „mężczyzn”, dlatego też przez cały czas, gdzie tylko się znajdzie, rozważa jak i czym zabiłaby się, gdyby „przyszli mężczyźni”. Bo każda śmierć jest lepsza niż ta zadana przez „mężczyzn”. I chociaż powinno to przejmować i przerażać, mnie tylko drażniło pojawiające się co kilka stron „co sobie zrobię, gdy przyjdą mężczyźni”.

Pszczółka trafia do obozu dla uchodźców. Życie tam jest straszne. I w zasadzie tyle na ten temat w opowieści. Jest strasznie, jest smutno, jest źle i to powinno dla wrażliwego odbiorcy wystarczyć. Nie jestem aż tak wrażliwym odbiorcą.

Zabrakło mi tu prawdy, zabrakło gorzkiej prawdy, która powinna pojawić się w takiej opowieści. Bohaterki nierzeczywiste – Sara bez mrugnięcia okiem odcina sobie palec (i nie wiem czy chciała ocalić człowieka czy zaimponować charakterem), z kolei Pszczółka w obozie dla uchodźców, gdzie była dwa lata, opanowała perfekcyjnie angielski, którym posługiwała się lepiej niż niejeden Anglik. Nic dziwnego, w końcu za wzór stawiała sobie cały czas królową Elżbietę i jej maniery. Do tego wszystko pisane w taki sposób, żeby nawet dziecko zrozumiało lekturę, a ja nie lubię, gdy mówi się do mnie wielkimi literami, bo może to o czym się mówi jest za trudne, aby zrozumieć, gdy powie się o tym w języku na jaki opowieść zasługuje. Poza tym, skoro już i tak się czepiam, sama historia relacji dwóch kobiet grubymi nićmi szyta. I to jak się poznały, i to jak odnalazły się po latach, i w końcu to, jak bardzo do siebie po tym spotkaniu przylgnęły.

A już najbardziej nie lubię, gdy dzieli się świat i ludzi tylko na dwie części, gdzie po jednej jest czarne, a po drugiej białe, gdzie coś jest tylko dobre albo do szpiku kości złe i nie ma nic pośrodku. A tak właśnie wygląda ta opowieść. Mnie nie wzrusza, nie porusza, nie przeraża. Rekomendacje na okładce trafiają jak kulą w płot.

Moja ocena: 2/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

nRelate All Blog Sections